Dlatego nie poszedłem na wybory

Co i rusz ktoś mnie namawiał, żebym szedł na wybory zagłosować na mniejsze zło, czyli na Pana Komorowskiego. Tylko, że ja nie mam pewności, że to mniejsze zło. Ja się w ogóle brzydzę polityką „parlamentarną”. Jej brudnymi zagrywkami, kłamstwami, manipulacjami i ściemami. A tak poza tym, to zwyczajnie w nią nie wierzę. Za to wierzę w prywatne, które jest polityczne. I w politykę sianą od dołu, wzrastającą z ziemi i pączkującą ponad partyjnymi trawnikami.

Czasem mnie przekonują to tu, to tam, żebym zobaczył, jakie pozytywne efekty przynoszą społeczne batalie różnych inicjatyw obywatelskich, w sejmie, w samorządzie i przy wszelkiej maści okrągłych stołach. Zgoda. Wspieram. Ale to pokazuje, że musimy stale używać pełnych przemocy mechanizmów nacisku i posługiwać się wykluczającym językiem, czyli narzędziami zaczerpniętymi wprost z represyjnego systemu politycznego i opresyjnej kultury. Ten system niejako zmusza nas do korzystania z jego metod, aby w ten sposób legitymizować swoją mowę nienawiści i podważać rewolucyjny potencjał zmiany. Zmiany, która nota bene jest możliwa. Ale na pewno nie od góry, tylko od dołu.

Co z tego, że użyję radykalnego języka emancypacji, skoro zrozumie go bardzo ograniczona grupa osób. Nie dość, że łatwo wpaść w kanał fundamentalizmu, będąc okrzykniętym_ą terrorystą_ką, to jeszcze można zostać posądzonym_ą o korzystanie z przywileju rozumienia kodu języka rewolucji. Jak z tego wybrnąć? Na pewno ani pan Komorowski, ani pan Duda nie znają odpowiedzi. Być może Audre Lorde nie miała racji i rozwiązaniem JEST użycie narzędzi Pana do demontażu jego domu. Lorde, swoim słynnym tekstem: „Nie zdemontujesz domu Pana przy użyciu jego własnych narzędzi”, krytykowała patriarchat, pisząc o rozczarowaniu postulatami poprzedniej fali feminizmu. Koncepcję „demontażu” swobodnie można rozszerzyć na cały system państwowy z jego instytucjonalnym rasizmem, seksizmem, homo- i transfobią, ageizmem i wszystkim, co nie mieści się w polityczno-społeczno-kulturowej normie. Może faktycznie czas zacząć nazywać dobrze znane nam procesy i zjawiska słowami, które doskonale znamy, ale użyte w rewolucyjny, nienormatywny sposób pozwolą nam odkryć inne znaczenia i otworzą drogę do nowych interpretacji rzeczywistości.

To się dzieje w środowiskach feministycznych, LGBTQIA, antygranicznych, prozwierzęcych, pracowniczych czy lokatorskich. To tu zmienia się język z wykluczającego na wkluczający. To tu następuje reinterpretacja starych opresyjnych zwrotów na nowe, emancypacyjne. To tu tworzy się nowe konteksty społeczno-polityczne, patrosząc stare z uprzedzeń i nienawiści. To tu wreszcie recykluje się anachronizmy kultury z konserwatywnych na równościowe. To się dzieje bez względu na układ na partyjnej szachownicy. Jasne, czasem jest on bardziej łaskawy, czasem mniej, ale, generalnie, jego funkcje to ograniczanie, narzucanie, tworzenie podziałów, wytyczanie granic, segregowanie i ocenianie. A nie o taki świat walczę.

Widziałem plakat na mieście, na którym pan Komorowski stoi ze strzelbą nad zabitym jeleniem. Napis na plakacie głosi: „Bronisław Komorowski kocha zwierzęta – ZABIJAĆ!”. Obok plakat pana Dudy. Domyślam się, że plakat z Komorowskim jest autorstwa ludzi ze sztabu wyborczego Dudy. Ludzi, którym przeszkadza polujący Bronek, ale zapewne nie przeszkadza im zajadanie się padliną ustrzeloną przez pana prezydenta. Wychodzi z tego jak słoma z buta gorzka satyra na władzę: tak oto zazębiają się interesy rywalizujących ze sobą watażków. Krótko mówiąc, nieważne, kto strzela, ważne, żeby było się czym nażreć.

Łukasz Wójcicki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *