Dziennik feministy. Reportaż z życia. Część II

No i stało się. Po napisaniu krytycznego tekstu okraszonego słowami feminizm, patriarchat, seksizm, zawrzało w konserwatywnych komentarzach. Zabolało prawicowych apologetów „swojego-miejsca-krowy-w-oborze”, że oto kolejny z rodu z ptaszkiem w herbie kala męskie gniazdo i wbija nóż w plecy swoim naturalnym, biologicznym pobratymcom.

pierwsza połowa maja

Zaczęła się żonglerka co lepszymi epitetami. Chcecie wiedzieć, czego się dowiedziałem? Że jestem palant, imbecyl, debil, kretyn, naćpany, lewacka ciota itd. itp. Nic szczególnego. Wertowałem te komentarze w te i nazad w poszukiwaniu jakiejś oryginalnej treści, błyskotliwego wypunktowania czy przenikliwej analizy, ale tu nic. Wielkie NIC rozmiaru palmy na Jerozolimskich. Palant to zespołowa gra na punkty z użyciem drewnianego kija i gumowej piłeczki. Imbecyl i debil to jednostki chorobowe opisujące upośledzenie umysłowe. Kretyn to osoba dotknięta wrodzonym zespołem niedoboru jodu. Żadnej z tych rzeczy nie mam stwierdzonej. Łącznie z palantem. Poziom jodu – w normie. Jeszcze lewacka ciota, ale w żaden sposób mi to nie ubliża. Bo owszem i lewacka, ale po pierwsze nie ciota, a po drugie, jeśli nawet, to co? Znam wiele ciot, z którymi się koleguję. Bardzo miłe osoby. Dlaczego porównanie do nich miało by mnie obrazić? To mniej więcej tak, jakbym jednemu z tych konserwatywno-narodowych krzykaczy chciał ubliżyć wyzywając go od żony, matki albo kolegi. Trzyma się to kupy? Ni cholery.

połowa maja

Czytam kolejne komentarze, tym razem nie na fejsbuku, ale na blogu. Blask wiekopomnej wiedzy i uniwersalnej mądrości, jaki z nich bije, nie pozwala mi doczytać do końca. Oślepiony osuwam się w otchłań marności. Jeden z czytelników wysyła mnie do Pakistanu, żebym tam krzewił swoje mądrości feministyczne. Że coś musiało mi się pomieszać, bo tu przecież wolna Polska, parytety i jego znajoma na stanowisku kierowniczym w kwiaciarni. Czyli można? Można! Wszystkie te brednie, jakie się wypisuje o nierównych płacach i pracach, to wyssane z palca banialuki zdesperowanych feministek, bo nie mogą żadnego faceta znaleźć. A żebym to raz słyszał, że znajoma pana Józka ma przecież swoją firmę, a koleżanka pana Waldka jest szefową w obuwniczym i żyje jak panisko. Codziennie w innych butach chodzi. Tak jej się powodzi! Niejeden chłop spogląda z zawiścią na koleżankę pana Waldka, jak se w życiu poradziła. A nic nie miała. Parę pończoch i futerko z lisa. Futerko sprzedała i kupiła pierwszą parę butów. A dalej już jakoś poszło. Do cholery! Żyjemy w kraju, gdzie kobieta nie ma prawa decydować o swoim ciele, bo żeby dokonać aborcji, musi to zrobić w podziemiu, narażając swoje życie, albo wyjechać za granicę, gdzie nie będzie traktowana jak krowa rozpłodowa, tylko jak człowiek. To ma być postępowa Polska? Kraj, w którym nie dość, że nad decyzją kobiety czuwa urzędnicza przyzwoitka, to kolejnego kopniaka sprzeda jej służba zdrowia. W obliczu możliwości skorzystania z prawa do usunięcia ciąży, kobieta zdana jest na łaskę i niełaskę jakiegoś nawiedzonego doktorka, który trzyma rączki pod kołderką klauzuli sumienia, a kącikiem ust sączy mu się strużka błękitno-żółtej moralności.

druga połowa maja

Czytam dalej księgę komentarzy. Ktoś mi zarzuca, że wypisuję brednie, bo żadne prawa reprodukcyjne kobiet nie są zagrożone. Pojawia się pytanie retoryczne, “czy ktoś zabrania im [kobietom] się pieprzyć po kątach”? No nie. Uf, ulżyło mi, czyli z prawami reprodukcyjnymi wszystko OK! Ludzie, coż to za wielkoduszny kraj, w którym pozwala się babom puszczać na lewo i prawo! A tym jeszcze mało! Ale żarty na bok. Niestety żyjemy w państwie, w którym dominuje przekonanie, że in vitro to “zamach na życie”. Niemoralny akt oddzielający prokreację od aktu małżeńskiego. A na poparcie tych tez niech świadczy życie i twórczość papieża Polaka – Jana Pawła II. Tylko co z kobietami, parami, które są niepłodne? Niech gniją w smutku z wiecznym wyrzutem sumienia? Tutaj nawet fiolka z papieską krwią nie pomoże. A co z osobami, które nie mogą mieć dzieci i są niewierzące? Co z samotnymi matkami? Od kiedy moralność katolicka ma decydować o moich aktach prokreacji? Nie zgadzam się na to. I dalej. Środowiska skrajnie katolickie na ulicy i w parlamencie lobbują za zakazem antykoncepcji, chcąc utrudnić do niej dostęp. Czy to nie jest zamach na prawa reprodukcyjne? Jest. Nie chcesz stosować in vitr, ani antykoncepcji? W porządku, twój wybór. Ale nie odbieraj mi prawa do decydowania za samego (i samą) siebie.

początek czerwca

Wszyscy już praktycznie zapomnieli o moim artykule, ale jeszcze tu i tam dochodzą do mnie strzępy światłych komentarzy, że chyba nie byłem w krajach islamskich skoro uważam, że w Polsce jest seksizm… Pewnie, nie macie co narzekać, że w rządzie korupcja, bo chyba nikt z was nie był w Albanii. Nie ma co utyskiwać nad jakością dróg, jeśli spojrzymy na Rumunię. Bieda? Jaka bieda! Bieda to jest w Mołdawii. Nie wygłupiajcie się, że w Polsce jest wyzysk. Pojedźcie sobie do Bangladeszu, to zobaczycie, co to znaczy wyzysk. Nie ma jak równać w dół. 

To, że kraje muzułmańskie seksizmem stoją, nie oznacza, że nie ma go w Polsce. Jest i ma się bardzo dobrze. Seksizm jest przezroczysty i bezdźwięczny. Zazwyczaj nie dostrzegamy go w reklamach, ulotkach, plakatach, naklejkach. Nie słyszymy go w żartach, komentarzach, piosenkach, w radiu ani w telewizji. Jesteśmy do niego przyzwyczajeni i przyzwyczajone od dziecka. Mamy zakodowane w głowach, że to “normalne” i “naturalne”, tak skonstruowany jest świat, że kobieta ma głównie do zaoferowania swój wygląd, a mężczyzna intelekt. Ale na szczęście to tylko kod kulturowy, który można zdekodować na jakiś inny, lepszy, mniej krzywdzący kobiety i mężczyzn. I nawet jeśli to “aż” kod kulturowy, to nadal świetnie nadaje się do przekodowania. Wystarczy sobie pomyśleć, czy równie łatwo jak dyskryminację ze względu na płeć przyszło by nam zignorować dyskryminację wobec osób starszych lub niepełnosprawnych.

lipiec

Nikt już nie pamięta o moim tekście prócz mnie. Czasem mi się przypomina, bo nie mogę wyjść z oszołomienia, w jakich okolicznościach przyrody przyszło mi żyć. A chociażby takich, że chłopaki i dziewczyny mi piszą, że cały ten mój feminizm i gender to nic innego jak bajer na laski… Kolesie to w sumie szanują, bo nie ważne jaki bajer, byle skuteczny. Czyli ogólnie elo, na propsie. Dziewczyny to łechce, ale głupie nie są. Wiadomo, że ściema, bo nie ma opcji, żeby koleś zczaił, o co chodzi laskom. To jeśli to nie czasy średniowiecza ani Pakistan, to gdzie my jesteśmy? W Polsce pierwszych Piastów? Przerażające, jak głęboko jesteśmy zindoktrynowani/e odrażającą normą, w której chłopak nie może stanąć po stronie dziewczyny, bo koledzy uznają go za zdrajcę i pedała. Dziewczyna nie może wczuć się w rolę chłopaka, bo zostanie brzydulą i lesbą. W jakiej wstrętnej kulturze przyszło mi żyć, gdzie dziecko jest uczone, że osoba homo- czy transseksualna to krzywda, choroba i samo zło. Na szczęście to się zmienia i coraz więcej osób rozumie, że homofobia i mizoginia to powody do ostracyzmu i napiętnowania, a macho to obciach.    

koniec lipca

Słońce. Ciepło. Idę z kolegą ulicami miasta. Kolega podziwia kształty mijanych pań. Dzieli się ze mną swoimi przemyśleniami i komentarzami. Nic nie mówię, bo obaj wiemy, że kolega szanuje wszystkie istoty, a w swoim życiu i pracy zabiega o świat wolny od dyskryminacji. A za dziewczynami ogląda się tak po prostu, “po chłopacku”, jak mi powiedział. Doskonale to rozumiem. Na raz się odzywam, zachwycając się kształtami jednego pana, którego właśnie minęliśmy. Kolega zdębiał. Wyglądał, jakby przez chwilę stracił poczucie równowagi świata. Zatrzymał się i spojrzał na mnie badawczo, jakby ten wzrok miał przywołać świat do porządku. Ja mu na to, że obejrzałem się za tamtym kolesiem tak po prostu, “po chłopacku”, i obaj wybuchnęliśmy śmiechem. Jak za chwilę spojrzałem na kolegę, to wyglądał dokładnie tak, jak świat w równowadze.